Powrot z Amsterdamu – 2001

Do Amsterdamu dojechaliśmy wynajętym busem z firmy Finansglob. Busik z roku 2001 Fiat Ducato 2,8TDI. Niezly power mial pod maska . Siedem osób załogi i kierowca, auto załadowane do granic możliwości. Jacht zastajemy zacumowany w kanale portowym obok mariny Sixhavn. Schodząca załoga kończy klar. Powoli przejmujemy nawigacyjną, kambuz, bosmankę – po prostu cały jacht. Okazuje się niestety, że załoga czarterująca jacht miesiąc wcześniej przegrzała silnik, skutkiem czego “chodził” tylko do 950 obr/min (na większych odzywał się alarm przegrzania). W marinie Sixhavn (52O22.893′N 04O54.333′E) stoi jeszcze s/y “Wodnik II”, którego prowadzi Wojtek Czerwiński. Wieczorem odbieramy prognozę pogody, niestety jest niekorzystna (NW->N 8OB). Wobec tego przeznaczamy następny dzień na zwiedzanie Amsterdamu. Głównie centrum, z dzielnicą czerwonych świateł włącznie . Spotykamy jeszcze s/y “Barlovento II” stojącego w kanale obok Central Station. Prognoza dalej jest bez zmian, następny dzień w Amsterdamie.

Tak jest do wtorku, kiedy wreszcie wyruszamy do Ijmuiden. Przy naszym silniku jest to przynajmniej pół dnia drogi. Idziemy w asyście przyjaznego “Wodnika II”. Im bliżej wybrzeża tym mocniej wieje, nasz Nitron pod wiatr na spokojnej wodzie robi w porywach do 2 węzłów. Przed ostatnią śluzą (52O27.846′N 04O35.520′E) spotykamy również “Barlovento II”. Decydują się zostać jeszcze w marinie Ijmuiden (52O27.507′N 04O33.627′E) gdyż wyjście na morze wygląda groźnie. Wieje prosto w główki, wiec nasze wyjście staje się również niemożliwe. Otrzymujemy prognozę pogody. Następnego dnia wiatr ma słabnąć, całe szczęście.

Dzwonię do domu, żeby powiedzieć o naszych zamiarach. Jest 11.09.2002. Dowiadujemy się o ataku na World Trade Center, Pentagon itp. Wiec szybko do pierwszego baru, w którym można znaleźć telewizor. Holendrów jakoś fakt ataku terrorystycznego w ogóle nie wzrusza. Wieczorkiem na “Nitrona” przychodzą z wizytą załogi “Barlovento II” i “Wodnika II”. Jest wtorek wieczorem, a “Barlovento II” ma być w sobotę w Gdyni na wymianę załóg. Niezły kawałek trasy w cztery dni.

Następnego dnia wyruszamy. Najpierw “Barlovento II”, potem “Wodnik II”, a w dwie godziny później my. Z początku nic nie wieje. Kolebiemy się na pozostałej, martwej fali. Po południu przychodzi wiatr, najpierw leciutki, stopniowo wzrastający. W nocy wieje już pełne 6OB, może nawet ciut więcej, ale na szczęście z dobrego kierunku. Jeszcze tylko trzeba zmienić podartego grota i można iść spać. Następnego dnia piękna żegluga (słonko, wiaterek, malo chmurek). Brakuje tylko grota, w zamian postawiliśmy bezana (drugiego grota podarła wcześniejsza załoga na trasie Świnoujście-Amsterdam). Spotykamy po drodze jeszcze “Wodnika II”, próbujemy nawiązać kontakt via UKF ale nic z tego. Nad ranem zbliżamy się do Helgolandu. Ruch na podejściu Łaby bardzo duży, więc trzeba bardzo uważać. Próbujemy uruchomić silnik, pali za którymś razem, ale powstaje kłopot z przekładnią działa tylko wstecz. Bez silnika, z uszczuplonym ożaglowaniem wchodzić do portu przy silnych pływach? Zbyt duże ryzyko. Próbować wejść do Cuxhaven w okresie jednego pływu? Może się nie udać. Powstaje koncepcja żeby płynąć dookoła półwyspu Jutlandzkiego. Troche daleko. Całe szczęście udało się przestawić przekładnię na bieg do przodu. Przez UKF-kę kontaktujemy się jeszcze z “Wodnikiem II”. Są jakieś pół godziny za nami. Podarło im sztaksla, grota i mają niesprawny silnik. Jak pech to pech. Wciągamy ich na Helgoland (54O10.620′N 07O53.584′E). Następnie jak zawsze, zwiedzanie, kartki, zakupy. Wieczorem idziemy na kolację do knajpki. Dorsz po Helgolandzku przebija nawet tego z “Kapitana Morgana” na Helu.

W południe rano wypływamy do Cuxhaven. Wieje z NW całkiem porządny wiaterek, fala się wypiętrzyła co widać na zdjęciach. Piękna żegluga w baksztagu. W nocy wpływamy do Cuxhaven. Cały następny dzień spędzamy na zwiedzanie miasta.

Następnego dnia wypływamy w kierunku Kanału Kilońskiego. Pierwsza śluza w Bruntsbuttel (53O53.538′N 09O08.903′E) bez zadnych problemów. Z powodu naszego silnika rozkładamy drogę przez kanał na dwa dni. Nocleg na kanale Gislau. Po drodze, za namową recenzji w książce J.Kulińskiego zwiedzamy Rendsburg. Bardzo urocze miasteczko. Następnym portem jest Kilonia i marina Dusternbrook (54O20.317′N 1009.460′E). Jak jesteśmy już przy Kilonii należałoby wspomnieć o sklepie wolnocłowym (54O22.136′N 10O09.067′E). Wypełnia się formularz zamówienia i po jakiejś połgodzinie przyjeżdża auto z towarem. Ceny zabójczo niskie (paczka Marlboro Light w przeliczeniu na polskie kosztowała niecałe 2 złote).

Wypływamy około godziny 15.00. Wieje niestety ze wschodu i to całkiem nieźle. Na mojej wachcie o 3 w nocy jesteśmy 19 Mm od Kilonii. Coż za przebieg po 12 godzinach. Na świtówce targa się na dodatek bezan postawiony zamiast grota. Stawiamy trajsla. Rano wybieramy przejście przez Fehmarnsund. Pod wiatr w wąskim farwaterze wykonaliśmy nieskończoną ilość zwrotów. Dalej już bez żadnych przygód płyniemy do Świnoujścia.

Rano o godzinie 4 wpływamy do Trzebieży (53O39.703′ N 14O30.964′E). Prysznice pozamykane, kibelki też… w ogóle żywego ducha.  Klarujemy jacht, żagle, resztę jedzenia i w drogę do domu.     Seba (chief)