Sail & learn – with me of course…

Jak już wcześniej pisałem – szukam załóg na rejsy, więc staram się  zachęcić do żeglowania na mojej łódce. Ale jakież formy żeglowania można zaoferować? Można reklamować tyle form ile jest jachtów, skiperów, instruktorów… no – akwenów jeszcze. Jednak – tak naprawdę – interesuje mnie żeglarstwo skuteczne i bezpieczne. Pod pojęciem skuteczności rozumiem żeglowanie, po którym chce się popłynąć w następny rejs… Bezpieczne – to takie, kiedy jacht kończy rejs bez strat w ludziach i sprzęcie. Namnożyło się w Polsce przeróżnych  szkół, szkółek i „akademii” żeglarskich oferujących szkolenie i rozmaite patenty żeglarskie. Ja sam w swoim żeglarskim życiu „dorobiłem się” bodaj osiemnastu zorganizowanych i prowadzonych przeze mnie jako KWŻ-ta  obozach żeglarskich. Były to  oczywiście  kursy stacjonarne na podstawowe stopnie żeglarskie (ż.j. i st.j), zarejestrowane w OZŻ-cie i kończące się egzaminami  z wcale nieźle wyglądającymi  odsetkami wyników pozytywnych… „Trafiło się” także kilka tzw kursów śródrocznych z weekendowym pływaniem. Szkoliliśmy na tych kursach (liczebność od kilkunastu do ok. pięćdziesięciu) kursantów w wieku od lat kilkunastu do lat czterdziestu paru, płci obojga. Nierzadko zdarzali się wśród  kursantów ludzie przypadkowi, którzy nie „złapali bakcyla”… Jednak tych – których nie udało się zrazić do żeglarstwa, spotykałem później na żeglarskich szlakach. To doświadczenie ( z czasów działalności klubowej) utwierdziło mnie w przekonaniu, że żeglarstwem „na siłę” nikogo nie uszczęśliwisz… Podobnie jest również z samym pływaniem: są żeglarze, którzy z uporem i determinacją dążą do zdobywania kolejnych stopni,  (czyt. patentów) i tacy – którym wystarczy sama przyjemność  żeglowania w dobrym towarzystwie i opanowanie najprostszych czynności, pozwalających na solidną, bezproblemową obsługę żaglowca. Znam też osobiście kilku żeglarzy o doskonałych umiejętnościach, udokumentowanych także kapitańskimi patentami, którzy… nie garną się do organizowania i prowadzenia rejsów – natomiast chętnie w nich uczestniczą, bądź uczestniczyli. Wracając do tematu szkolenia i wyszkolenia… nietrudno zauważyć, że z jego poziomem jest różnie. Żeglując, uczysz się mimowolnie. Jeśli chcesz się nauczyć – ucz się sam, bo nikt Ci żadnej teorii, przepisów itp. do głowy łopatą nie włoży. Owszem – doświadczony żeglarz może Ci pomóc, wyjaśnić wiele aspektów żeglarskiego rzemiosła ale opanować to musisz samodzielnie. W obecnym kształcie systemu szkolenia żeglarskiego w Polsce nie ma obowiązku odbycia jakiegokolwiek kursu żeglarskiego, trzeba tylko zdać egzamin – jeśli chcesz otrzymać patent na dany stopień. Oczywiście trzeba jeszcze wykazać się odpowiednim stażem adekwatnie do poszczególnych stopni (niestety nierzadko zdarza się iż udokumentowanie stażu jest niewiarygodne…). Przeróżnych propozycji wszelakich form szkolenia żeglarskiego znajdziesz multum wśród setek (jeśli nie więcej) ogłoszeń w różnych periodykach i na licznych portalach. Ich głównym celem jes t- oczywiście – zarobić na Tobie. Czego i jak się nauczysz – to już trochę inna sprawa…  Nie ulega wątpliwości, że zasadniczo będzie to zależeć do Twojej percepcji i determinacji. Jednak często okazać się może, że Twoja percepcja znacznie przewyższa jakość dostarczanych Ci informacji… Więc po co tracić pieniądze i czas na coś – czego nie dostaniesz? Aby jednak oddać sprawiedliwość wszystkim szkoleniowcom, muszę powiedzieć że zauważyłem wśród ogłoszeń  pozycje gwarantujące wysoki poziom merytoryczny, zapewniający dobre przygotowanie do egzaminu, bądź… podniesienie poziomu wiedzy i umiejętności już właścicieli patentów. Tym ostatnim na pewno bardzo się to przyda… Tymczasem, jeśli liczysz na siebie, nie lubisz tracić czasu ani pieniędzy… żegluj i ucz się ze mną

PS

Ja też wciąż uczę się…