Czego oczekuję; co szewską pasję u mnie wywołuje…

Plany na przyszły sezon są, załogi prędzej czy później skompletują się, więc lepiej będzie jeśli na wstępie zapoznają się z tym – co w tytule…Prawdą jest, iż jak kapitan sobie radzi – tak się jacht  ma i załoga. To od kapitana oczekuję głównie, że łódka nie będzie poobijana, przycierana, że sztyce nie będą pogięte lub – wręcz – połamane, wreszcie – że żagle nie będą forsowane, a zatem – nie podarte. Jednak kapitan na statku nie jest sam, więc i od załogi wiele w tym zakresie oczekuję, od kapitana zaś – aby poznał ją (załogę), dotrzeć do niej potrafił i wykrzesać z niej co najlepsze… Oto trzy aspekty bycia kapitanem: nawigacja, manewrowanie i dowodzenie załogą w każdym aspekcie – tak aby ją okiełznać, nauczyć (zawsze czegoś nowego) i nie zrazić nie tylko do siebie ale przede wszystkim do żeglarstwa. Co prawda wszystko przydarzyć się może (dlatego kaucja…), jednak umiejętność przewidywania, która nie tyle jest darem szczególnym – co wynikiem doświadczenia, wiele może zdziałać na polu unikania wszelkich szkód. Jest jednak wiele rzeczy, których destrukcji można uniknąć stosując zwykłe poszanowanie owych – bądź co bądź – potrzebnych i nieodzownych przedmiotów i urządzeń. Jako przykład zachowań wściekłość moją wywołujących i gniew niepohamowany, przytoczę: brak dbałości o wszelkie przyrządy (lornetka albo na pasku na szyi albo w futerale; poniewierający się przenośnik na stole; dyndające pasy bezpieczeństwa na przegrodzie mesy i rysujące ją itp, itd), a także osmalona kuchenka (będzie nowa), gary oraz wbijanie gwoździ, gdzie komu w głowie zaświta… Pisząc kiedyś, że „mój jacht może być Twoim” (na czas użyczenia i wspólnego żeglowania) absolutnie nie mialem na myśli, że na naszym jachcie może być Twój bałagan…