Kto ma zarabiać na żeglarstwie?

I… czy w ogóle da się zarabiać? Z moich obserwacji wynika, że – owszem. Jednak wydaje mi się („wydaje”, bo – przecież – nie prowadzę żadnych badań w tym celu), że zarabiają głównie pośrednicy, którzy z utrzymaniem jachtu mają niewiele wspólnego. Są to, oczywićie wnioski z obserwacji naszego rodzimego rynku żeglarskiego. Zadziwiający wydaje mi się fakt, iż żeglarze tak łatwo dają sie namówić na udział w rejsach prowadzonych przez ludzi, którzy przy okazji organizuja sobie darmowe wczasy pod żaglami, a wielu z nich prostu żyje z tego. Nie jestem pewien czy wszyscy mają świadomośc tego, że pod hasłami typu: „opieka profesjonalnego skippera, gwarantującego pełne bezpieczeństwo” często kryje się nie tylko jego pełne utrzymanie ale także wynagrodzenie na poziomie conajmniej menedżera wysokiej klasy, zatrudnionego w przyzwoitej firmie. Najczęściej owi skipperzy czarterują przeróżne jachty, nie musząc zajmować się ich utrzymaniem, a więc stan techniczny interesuje ich na bieżącą chwilę … Ten rodzaj eksploatacji jachtu na pewno nie prowadzi do jego długowieczności. I w tym miejscu czas zadać sobie pytanie: czy to nie w pierwszym rzędzie właśnie jacht powinien zarobić sobie na swoje utrzymanie i przyzwoitą egzystencję?